sobota, 20 maja 2017

30. Morderca bez twarzy

Autor: Henning Mankell
Tytuł: Morderca bez twarzy
Liczba stron: 352
Wydawnictwo:  Edipresse Polska S.A.
Kategoria: Kryminał
Wydanie: 2016 (tego wydania)

Uwielbiam szwedzkie kryminały. Podejrzewam, że nie jestem w tym osamotniona. Postanowiłam więc zacząć swoją przygodę z tym autorem.











Akcja tej części dzieje się w Szwedzkim regionie Skania. Główny bohater Kurt Wallander jest policjantem w miejscowości Ystad. Musi prowadzić śledztwo brutalnego morderstwa rolników. Kobieta, jedna z ofiar przed śmiercią wypowiada ostatnie słowo „cudzoziemcy". Powoduje to, że w państwie z dużą ilością uchodźców dochodzi do niebezpiecznych działań, jak i morderstwa przez przeciwników polityki imigracyjnej Szwecji.

Pierwsze co rzuca się po przeczytaniu pierwszych rozdziałów to duża ilość postaci. Szczerze mówiąc, zaczęłam się gubić, kto jest kim. Jedynie rozpoznawałam głównego bohatera. Sam Kurt jest postacią dwojaką. Z jednej strony rzetelny i dociekliwy detektyw, który chce rozwiązać zagadkę. Z drugiej natomiast jest załamanym człowiekiem opuszczonym przez żonę (miałam wrażenie, że go zostawiła, bo miała kochanka), ignorowanego przez jedyną córkę oraz zagubionego względem podjęcia decyzji dotyczącej starego ojca. Wszystkie smutki klasycznie chce załagodzić alkoholem. Po pewnym czasie podejmuje dorosłe decyzje, bierze się za siebie i sprawy prywatne zaczynają zmieniać się na lepsze.

Podoba mi się styl autora. Czytało mi się szybko, łatwo i zawarte tam historie są pokazane dosyć przejrzyście. Dodatkowo w całej książce znajduje się kilka spraw kryminalnych, które w efekcie końcowym nie są ze sobą powiązane. Daje to czytelnikowi pretekst do rozmyślania „co to ma wszytko ze sobą wspólnego?" a ostatecznie wpuszcza go w maliny. Fajne w tej książce jest również to, że bohater nie odkrywa, kto jest winny w kilka dni jak np. w W11 policjanci odkrywali wszystko w 45 minut. Pokazało to realność, co jest wielkim plusem. Co jeszcze mi się podobało? Naturalnie skandynawski klimat, który uwielbiam.

Niestety, ale nie podobało mi się w tej książce nagromadzenie problemów społecznych. Alkoholizm, skleroza starcza, rozwód, rak, nietolerancja. Uchodźców wybaczam, bo mieli związek z historią. Jednak to wszystko to lekko za dużo. No i dwojakość bohatera względem kobiet. Na początku Kurt płacze po stracie żony, a za chwile rozmyśla nad seksem z panią prokurator (według mnie ta kobieta została przedstawiona strasznie płasko) albo z jakąś czarnoskórą dziewczyną ze snu. Mógłby się zdecydować.

Ogólnie książka bardzo przypadła mi do gustu. Historia jest dość ciekawa i nie nudzi. Szczerze polecam miłośnikom kryminałów skandynawskich. „Mordercę bez twarzy” czytałam z serii „Mistrz szwedzkiego kryminału”, która według mnie wizualnie jest bardzo ładna. Świetnie się prezentuje na mojej półce razem z drugą częścią.

Moja ocena: 7

4 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę kilka lat temu i całkiem mi się spodobała. Nie da się jednak ukryć, że Mankell piszę w dość specyficzny sposób i jego powieści nie każdemu się podobają.

    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem kompletnie nieobiektywna, bo uwielbiam Mankella. Nie trafiłam jeszcze na Jego książkę, która by mnie zawiodła. Ma swój styl i to nagromadzenie problemów, postaci pokazuje mi jakby złożoność życia społecznego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam "Mordercę bez twarzy" w zeszłym roku i bardzo dobrze go wspominam. Zresztą cały cykl z Kurtem Wallanderem przypadł mi do gustu. Choć, jeśli chodzi o problemy społeczne, według mnie, osadzenie tylu z nich w kryminale, jest tylko siłą tej książki. Dzięki temu nie jest ona tylko historyjką kryminalną, ale także opowieścią o prawdziwych, mierzących się z problemami, ludziach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba czas w końcu sięgnąć po jakiś inny gatunek niż romans :D zapisuje tytuł;)

    OdpowiedzUsuń