wtorek, 27 czerwca 2017

37. Zakon mimów







































Autor: Samantha Shannon  
Tytuł: Zakon Mimów  
Liczba stron:  540 
Wydawnictwo: SQN 
Kategoria: Fantastyka, Science fiction 
Wydanie: 22 kwietnia 2015   


Kolejny raz spotykam się z dziełem autorstwa pani Shannon. O "Czasie Żniw" pisałam tutaj. Przyznam, że po poprzedniej części miałam duże oczekiwania względem tej książki. Jednak czy zostały one spełnione?  

Paige Mahoney myślała, że kiedy wszyscy wsiądą do pociągu, który wyzwoli ich z Szeolu I, szczęśliwie odzyskają wolność. I naturalnie się myliła. Był to początek kolejnej rzezi z licznymi ofiarami. To wydarzenie spowodowało również, że stała się najbardziej poszukiwaną osobą w Sajonie. Brak bezpieczeństwa sprawia złamanie obietnicy, którą obiecała sobie Paige, czyli odłączenie się od grupy Jaxsona Halla. Jednak wiele tajemniczych wydarzeń sprawia nienawiść do dziewczyny ze strony jasnowidzów.  

"Zakonie mimów" przenosimy się z wydarzeń Szeolu I do Centrum Londynu. Trzeba przyznać, że sceneria ta jest jeszcze mroczniejsza, tajemnicza i brutalna. Co chwile ktoś zostaje zamordowany, napadnięty, a bohaterka odkrywa coraz więcej sekretów w społeczeństwie mim-lordów i mim-królowych. Dodatkowo okazuje się, że Refaici, stworzenia z zaświatów, które zarządzały Szeolem, pociągają za praktycznie każdy sznurek świata. I to nie tylko władz państwa. Co do świata przedstawionego nie mam zastrzeżeń. Został on przedstawiony interesująco i mrocznie, co bardzo mi się podoba. Świetnie się czuwałam w tym klimacie. Miło czasem zobaczyć antyutopie świata jak w przypadku Sajonu i Londynu. Poza tym akcja jest wartka, szybka i zaskakująca. Bohaterka przechodzi z jednego wątku do drugiego, przez co nie się nudziłam. Plusem też jest bardzo krótki wątek miłosny. Zajmuje chyba 3 strony. Wyróżnia się to w tego typu literaturze, której ostatnio wypuszcza się na rynek. No i dla kogoś, kto przeczytał pierwszą część, język staje się łatwy. Przyznam się jednak, że tak jak w "Czasie żniw" początek czytania był mozolny. Mimo to nie musiałam zaglądać do słowniczka. 


Rzadko się to zdarza, ale polubiłam główną bohaterkę. Nie wydawała się dla mnie mocno głupiutka ani nie interesowała się miłostkami. I jak na prawdziwą wojowniczkę przystało, robiła co do niej należy. No i naturalnie nie była głupiutka. Myślę również, że autorka świetnie wykreowała postać Jaxsona Halla. Praktycznie do końca mężczyzna był dla mnie niejednoznaczny. Z jednej strony cały czas dbał o Paige, rozmawiał o swojej przeszłości, nawet chciał przekazać po sobie miejsce w przestępczej społeczności. Jednak z drugiej strony wyzyskiwał każdego ze swoich współpracowników, myślał głównie o sobie i gardził większością jasnowidzów. I tak naprawdę w ostatnim momencie można się dowiedzieć po której stronie stoi mężczyzna. A co z resztą? Szczerze mówiąc Naczelnika i Nicka wrzuciłabym do jednego worka. Oni są tak do siebie podobni, że czytając o jednym z nich, mogłabym wyobrazić sobie drugiego. Chyba tylko w jednym wątku Szwed czymś się wyróżnił.  
Z nowych postaci, które mają większy wpływ na fabułę, wybił się Alfred, wydawca nielegalnych książek w Sajonie. Wydaje się miłym staruszkiem, ale podczas czytania miałam co do niego złe przeczucia. W tak brutalnym świecie nie ma ludzi idealnych i przemiłych. 

Mimo tych wszystkich plusów uważam jednak, że jeśli autorka zamiast dodania kilku wątków z tajemnicami morderstw, doszłaby do finału sprawy, czyli turnieju Zwierzchnictwa Sajońskiego Londynu, książka wyszłaby jeszcze lepiej. "Zakon mimów" ma ponad 500 stron, a w taki sposób mógłby być trochę krótszy i dalej był spójny. 

Szczerze polecam tę serię. Moje oczekiwania zostały spełnione. Historia jest ciekawa, wartka i tajemnicza, a główną bohaterkę da się lubić. Kontynuacje bardzo często są słabsze od poprzednich części. Z tą jednak jest inaczej. I mimo niektórych minusów, pozytywnie oceniam tę książkę.  

Moja ocena: 8/10

wtorek, 20 czerwca 2017

36. Zakazane życzenie

Autor: Jessica Khoury 
Tytuł: Zakazane życzenie 
Liczba stron: 352 
Wydawnictwo: SQN 
Kategoria: literatura młodzieżowa,
Wydanie: marzec 2017     



Ostatnio w książkowej społeczności Instagrama bardzo często można zobaczyć książki inspirowane „Księgą Tysiąca i Jednej Nocy”.  Niezbyt często spotykam się z tego typu baśniami więc i ja chętnie zakupiłam sobie jeden z tego typu utworów. W moim przypadku było to "Zakazane życzenie".  

Większość z nas słyszała na pewno historię o dżinie uwięzionym w lampie, który musi spełnić 3 życzenia dla swojego właściciela. Tym razem jest to kobieta – Zahra. Należy ona do jednego z najsilniejszych i najrzadszych gatunków tych stworzeń. Jednak ze względu na fakt złamania podstawowej zasady dżinów, czyli zakaz miłości do człowieka, jej lampa została ustawiona na odludziu, w ruinach byłego królestwa, do którego nikt o zdrowych zmysłach nie chodzi. Jednak mimo to po lampę przyszedł Alladyn. Dla tej pary zaczyna się czas przygód i nieprawdopodobnych wyczynów.  

Pierwsze co zwróciło moją uwagę w tej książce to piękna okładka. Świetna okładka zewnątrz, jak i wewnątrz oraz ciekawa szata graficzna dają zachwycający efekt. Dodatkowo są bardzo klimatycznie związane z treścią utworu. No i mieści się również mapka świata przedstawionego, którą uwielbiam.   

Co do bohaterów to chyba najbardziej polubiłam Alladyna. Mimo że jest to złodziej, kobieciarz i buntownik wydawał się najbardziej barwną i sympatyczną osobą w całej powieści. Czytając książkę widać, że chłopak przeszedł największą przemianę.  Samą Zahre uważam za zwyczajną. Nie była ona jakoś szczególnie denerwująca, jednak swoim charakterem nie powaliła na kolana. Podobały mi się za to wątki, kiedy zmieniała swoją postać w zwierzęta. Uwielbiam motyw magii i tego typu przemiany zawsze są na plus.  Trzeba też przyznać, że relacja głównych bohaterów była dość ciekawa. Od początku darzą się sympatią. Nawet przy kłótniach szybko zmieniali swoje nastawienia i z powrotem byli dla siebie życzliwi. Dla mnie to również  plus, bo nie znoszę bezsensownych sprzeczek i boczenia się w młodzieżówkach.  

W książce narratorem jest główna bohaterka Zahra. Przez większość stron nie miałam do tego zastrzeżeń. Jednak pewnym momencie wydało się to dość... komiczne, przez co na końcu utworu narracja stała się dla mnie denerwująca.  
Akcja historii jest bardzo wartka.  Z każdym rozdziałem były nowe wydarzenia, dzięki czemu się nie nudziłam. Pomysł na książkę wydał mi się dość ciekawy. Młodzieżówki są zazwyczaj we współczesności (szkole, uniwersytecie), jednak taka baśniowa odmiana jest także dobra. Choć można zauważyć typowość bohaterów (badboy i zwykła dziewczyna). Niestety zakończenie książki wydało mi się strasznie przesłodzone. Chyba jestem realistką, bo nie wierzę, aby w tak krótkim czasie postacie zakochały się w sobie na zabój. Jednak to moje zdanie.   


Reasumując, książka nie jest zła. Nie oczekiwałam arcydzieła, tylko przyjemną lekturę na leniwe popołudnie i to dostałam. Czy jest godna polecenia? Myślę, że tak, ale nie nakręcajcie się na coś mocno wybitnego.   

Moja ocena: 6,5/10 




czwartek, 15 czerwca 2017

35. Król Cieni

                                                       Autor: Eve De Castro 
 Tytuł: Król Cieni 
 Liczba stron: 464 
 Wydawnictwo: Albatros 
 Kategoria: Historyczna 
 Wydanie: 24 października 2014  

Kolejny raz sięgnęłam po książkę z kosza marketowego.  Przyznam, że było to spowodowane tą piękną okładką. Jednak książka jest związana z historią, którą uwielbiam więc nie wahałam się i ją kupiłam. Zwłaszcza, że tak na prawdę mało wiem o przeszłości Francji.   










poniedziałek, 12 czerwca 2017

5 rzeczy związanych z książkami, które nie lubię

Każdy z nas ma jakiś element związany z książkami, który po prostu denerwuje. Coś co po prostu nie trawimy. Bywa też, że jakieś przyzwyczajenie jest bardzo popularne, ale dla nas jest po prostu głupie. Dzisiaj przedstawię wam 5 rzeczy książkowych, które nie lubię.  



5. Playlisty  
Niektórzy autorzy tworzą do swoich książek listy utworów, które idealnie pasują do klimatu w danym dziele. Zazwyczaj znajduje się na ostatniej stronie, tytuły  wraz z autorami aby czytelnik mógł w tym samym czasie odsłuchiwać danych piosenek. Niestety ja odbieram to jako przejście na łatwiznę. Autor powinien swoim pismem tworzyć klimat, a nie piosenkami innych wykonawców. Zazwyczaj unikam takich list i ich nie odsłuchuje.  Inny przypadek jest wtedy gdy piosenki te mają jakąś rolę jak np. W "Maybe SomedayCollen Hoover. Tam autorka napisała razem z zespołem piosenki, które główny bohater tworzył dla ukochanej. W tym przypadku utwory po prostu mi się nie podobały. Odsłuchane na Internecie … nudziły mnie.  Playlisty są dla mnie zbędnym dodatkiem, który nie daje mi doświadczać emocji ani klimatu. Zaczynam się dekoncentrować i nudzić. Na szczęście nie są one bardzo popularne.  

4. Nie lubię - co z tego, że nigdy nie próbowałam/em 
Jestem jedną z tych osób, która uważa, że aby oceniać trzeba najpierw tego spróbować.  Ludzie mówiący "nie, bo nie" są dla mnie niezrozumiali. Tak samo nie wiem dlaczego ktoś kto nie przeczytał np. danej książki od razu daje osąd. Nie ma zielonego pojęcia o tej pozycji, ale musi powiedzieć "NIE!". Do takiej grupy osób zaliczają się również ludzie, którzy przeczytali kilka książek w życiu składające się z kanonu lektur szkolnych i stwierdzają, że książki są głupie. Oczywiście nie każe każdemu od razu rzucać wszystkiego i lecieć do biblioteki bądź zmuszać do czytania. Jednak jeśli, czegoś nie lubisz to daj jakikolwiek sensowny argument swojego zniechęcenia. Ale niech to nie będzie "nie, bo nie" lub "okładka jest brzydka".  Takie odpowiedzi strasznie mnie denerwują.  

3. Brudzenie książki  
Bardzo lubię, kiedy moje książki są czyste i w nienaruszanym stanie leżą na półce. Jak by nie patrzeć, wydaje na nie pieniądze. Porównać to można do kupna ubrań — oczywistością jest, że nikt nie chce, aby jego nowa bluzka została wymazana jedzeniem. Więc podobnie jest z książką- dokładnie pilnuje, aby nie zalać okładki ani stron kawą czy innym jedzeniem.   
Bardzo popularne jest zaznaczanie ulubionych cytatów poprzez ołówek, marker czy innym sposobem. Dzięki temu bardzo szybko i praktycznie można powrócić do ulubionego momentu w książce. Niestety ja do nich nie należę. Mimo że jest to duże uproszczenie, jakoś nigdy tego nie zrobiłam. Nie chce wyjść na hipokrytkę do swojego poprzedniego punktu listy, a więc kiedyś próbowałam tego sposobu w czasach szkolnych, żeby szybko znaleźć odpowiedni temat do nauki itp. Jednak nie sprawdziło się to (o nie, chyba jednak wychodzę na hipokrytkę 🙁). Mimo tego ułatwienia wolę kartkować książkę, bo mogę dzięki temu przypomnieć sobie zapomniane historię. Daje mi to chyba większą radość niż samo oznaczanie. Nie znaczy to jednak, że płaczę, bo coś nie wygląda już tak jak przy zakupie, czy kartka lub okładka się zagięła.    
2. Odkładanie na potem  
Kiedy czytam jakąś książkę, staram się ją skończyć. Nie zrażam się, nawet jak dany utwór jest bardzo słaby (wyjątkiem był poradnik pani Michalak). Denerwuje mnie, jak książka leży na półce, a ja nie kończę lub odkładam na potem. W przypadku tych słabszych książek czasem mam nadzieje na jakiś lepszy obrót spraw. W pewnym sensie wpadło to już w mój nawyk i zazwyczaj dokańczam każdą pozycje. 

1. Film przed książką  
Chyba jak większość osób nie lubię oglądać filmu przed książką. Psuje to dla mnie cały efekt tego, co chciał przekazać autor czytelnikowi. Poza tym nie wyobrażam sobie potem bohaterów z książki tylko aktorów z ekranizacji. Unikam takiej sytuacji jak ognia. Jeśli jednak zobaczę najpierw film, to nie czytam już książki. Wyjątkiem jest, kiedy film mi się bardzo spodobał i chce powrócić do tej historii. Innym powodem jest informacja od kogoś, że film ma się nijak do książki. 
 Takie sytuacje zazwyczaj są rzadkie. 

Pewnie wam niektóre z wymienionych wyżej rzeczy wydadzą się odrobinę śmieszne. Ja jednak bardzo ich nie lubię. A co wy nie cierpicie w rzeczach związanych z książkami? Piszcie w komentarzach!