poniedziałek, 13 kwietnia 2020

161. Zenith


Autor: Sasha Alsberg, Lindsay Cummings
Tytuł: Zenith
Seria: Androma (cz.1)
Kategoria: Science fiction, młodzieżowe
Wydawnictwo: We need YA
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik

Androma Racella to potężna i bezlitosna najemniczka, która razem ze swoją załogą przemierza Galaktykę Mirabel. Przez jeden błąd z przeszłości, ścigana jest przez władzę Arcadiusa. Pewnego dnia zostaje jednak złapana. Tylko że zamiast na stryczek, dziewczyna dostaje niebezpieczne zadanie, związane z rodziną jej zmarłej przyjaciółki, do której najchętniej by się nie zbliżała. Poza tym w misji uczestniczyć ma również Dex, były chłopak Andromy.  Nikt nie ma pewności, jak potoczą się ich losy. Wiedzą natomiast, że w trakcie zadania podjęte decyzje zmienią bieg polityki galaktyki 

Naprawdę piękna okładka „Zenithu” od początku zachęca do sięgnięcia po tę książkę. Sam opis również sugeruje interesującą wyprawę w kosmos rodem ze „Strażników Galaktyki”. Jednak okładka to jedno, a treść drugie. Oczekiwałam dość dynamicznej i interesującej akcji, którą będę mogła przeżywać jeszcze kilka dni. Zwłaszcza, że książka to grubasek. No i się niestety zawiodłam.  


Jedna z autorek książki, Sasha Alsberg jest dość popularną youtuberką, związaną z książkami. Doskonale więc zna książki młodzieżowe, a wraz z tym orientuje się w popularnych motywach, które zainteresują czytelnika. Natomiast druga autorka napisała bestseller młodzieżowy w Stanach Zjednoczonych. Razem powinny stworzyć dzieło pełne porywających wątków, przez które spędzi się nieprzespaną noc. Tymczasem wyszło z tego 600. stronicowe dzieło, gdzie akcji można policzyć na jednej ręce. Przez większość czasu wieje nudą, a jedyne co czytelnik dostaje to przemyślenia bohaterów na temat swoich błędów przeszłości. Po bezwzględnych najemnikach oczekiwałam raczej mocniejszych nerwów i brania konsekwencji ze swoich czynów. A tymczasem dostałam postacie wiecznie użalające się nad rozlanym mlekiem. Kolejną sprawą są same misje. Jak na tak znanych łowców nagród, wykonują jedynie jedno zadanie, które nie było jakoś specjalnie trudne i pomysłowo stworzone.  Dla mnie wątek ten był bardziej rozdmuchany dla nadania popularnego motywu. A szkoda, bo miał on potencjał na filar tej opowieści. Pojawiają się za to schematyczne dramaty, które można spotkać w innych powieściach z tego gatunku. I przy dobrym wątku przygodowym byłyby one znośnie. Tylko, że takiego nie otrzymaliśmy.  

Nie jest żadną tajemnicą, że w młodzieżówkach bohaterowie najczęściej są średnio udani i niespecjalnie się ich lubi. Jednak ratują ten stan postacie drugoplanowe. Niestety, ale w przypadku „Zenithu” nikogo takiego nie znalazłam. Androma, jak i jej załoga to postacie nijakie, które oprócz użalania się nad sobą myślą jedynie, aby się wystroić. Trochę więc się zdziwiłam, że najlepiej wykreowaną osobą był czarny charakter – Królowa Nor. Miała faktyczne powody, aby być złą. Działała konkretnie do osiągnięcia celu i nie użalała się nad swoim losem, a także losem planety.  A przy tym wszystkim miała własne słabości i swoją miłość. I jak na ironię, to jej charakter jest zgodny z opisem, który podało wydawnictwo dla głównej bohaterki.  

Największym plusem tej książki to świat stworzony przez autorki. Co prawda nie jest on czymś nowym i niespotykanym wśród pozycji science fikcion, jednak według mnie był najbardziej dopracowany. Każda z planet miała inną historię i różną rasę. A przy tym wszystkim nie czułam się przytłoczona opisami świata przedstawionego. Były natomiast duże ilości przemyśleń bohaterów, które męczyły. Całość o dziwo czytało się dosyć szybko, mimo braku większej akcji. Spowodować to mogło przede wszystkim proste słownictwo. Dodatkowo każdy rozdział pisany jest z różnych perspektyw, które w kilku przypadkach są opisem przeszłości. I o ile właśnie takie przedstawienie historii mi odpowiadało, to w przypadku teraźniejszości już niekoniecznie. Niektóre perspektywy nie wnosiły nic do opowieści, a wręcz tworzyły bezsensowny wątek. Poza tym momentami bez żadnego wyjaśnienia w jednym przypisanym do bohatera rozdziale zmieniano osobę przedstawiającą, przez co zaczęłam się trochę gubić.  

Zenith” to książka na jeden raz. Nie wnosi zbyt wiele do gatunku literatury młodzieżowej, a akcja w fabule jest znikoma. Według mnie sprawdzi się dobrze, jeśli przez najbliższe godziny będziecie siedzieć bezczynnie, a jedyną książką obok was będzie właśnie ta pozycja. Na mojej półce czeka druga część tej serii więc raczej niedługo i ją przeczytam. Mam jednak nadzieje, że autorki choć trochę naprawiły swoje błędy.  





Moja ocena: 4/10

4 komentarze:

  1. Szkoda, że książka wypadła tak słabo. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jej jeszcze, a wraz z premierą drugiej części nabrałam chęci. Po twojej recenzji raczej ją sobie odpuszczę. Przynajmniej tyle, że postacie drugoplanowe są lepsze od głównych, ale nie jest to zbytnio przekonujące.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zaczęłam czytać "Nexusa" i dopiero po chwili zorientowałam się, że to drugi tom :D Na pewno więc sięgnę po "Zenith" i wyrobię sobie opinię o niej :)

    Pozdrawiam
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń