Tytuł: Cmentarz tajemnic
Wydawnictwo: Marginesy
Kategoria: Kryminał, literatura obyczajowa
Tłumaczenie: Dariusz Żukowski
Młody student Daniel przyjeżdża na zaproszenie do Wenecji,
aby skatalogować bibliotekę kolekcjonera sztuki. Dochodzi jednak to
pewnych sytuacji, które doprowadzają chłopaka do nielegalnych wydarzeń.
Dodatkowo wplątane są wątki związane z piękną skrzypaczką oraz pewnego
weneckiego czeladnika z 1733 roku.
Kiedy sięgnęłam po książkę “Cmentarz tajemnic” nie miałam o niej zielonego pojęcia poza tym,
co znajdowało się na tylnej okładce. A według tego opisu miał to być
kryminał z elementami historycznymi w Wenecji. Oprócz tego wszędzie
znajdują się wstawki, że książkę tę napisał autor innego znanego cyklu
kryminałów. Te informacje spowodowały, że w pewien sposób zaufałam
wydawnictwu/autorom tego wydania. I czuję się oszukana. Bo chociaż opis
zapowiadał kryminał to według mnie jest go tyle, co kot napłakał.
Książka
podzielona jest na dwie historię: teraźniejszą oraz tę z 1733 roku. I w
dosyć krótkim czasie można zauważyć, że są one odzwierciedleniem, bo
wszystkie następstwa i bohaterowie są bardzo podobne. Podczas czytania do pewnego momentu bardzo podobał mi się ten zabieg. Mój problem polegał jednak na
tym, że przestałam rozumieć, jak autor chce połączyć te dwa wątki w
dosyć sensowny sposób. I chyba dopiero na ostatnich stronach zostało to
wyjaśnione, lecz było to strasznie banalne. Kolejną rozczarowującą
kwestią jest to, że praktycznie do połowy książki maiłam wrażenie
czytania literatury obyczajowej, a nie kryminału. Autor opisał relacje między bohaterami, ich uczucia
oraz jak żyją w Wenecji, ale chyba przez większość okresu, w którym
tworzył “Cmentarz tajemnic”, zapomniał, w jakim gatunku miała być ta
powieść. Dopiero w drugiej części można odczuć, że ma elementy
kryminału, lecz według mnie bardzo delikatne. Przyczyną tego jest słaba
zagadka, o ile takowa tak naprawdę była. Przez większość fabuły ma się
wrażenie, że zły charakter nie istnieje, a jeśli już to jego głównym występkiem jest kupowanie dzieł sztuki. Sama zagadka kryminalna, okazała się tajemnicą dla mnie, bo nie mogłam jej odkryć przez większość czasu, a kiedy stała się dla mnie jasna, była strasznie naciągana.
Jak
już wspomniałam, postacie z teraźniejszości były odzwierciedleniem tych
z 1733 roku. Można więc łatwo wywnioskować, że ich odpowiedniki były
identyczne pod prawie każdym względem. Przypadek głównego bohatera Daniela oraz jego kopia z przeszłości Lorenzo
to naiwni i zaślepieni miłością i honorem młodzi mężczyźni, którzy
podczas czytania strasznie mnie męczyli. Nie myśleli rozsądnie i szli
jak we mgle, nie zważając, że ktoś ich po prostu oszukuje. Chyba dawno
już nie czytałam książki, która miałaby aż tak męczących bohaterów. W
pewnych momentach chciałam rzucić w jednego z nich czymkolwiek, co
miałam pod ręką, aby obudził się ze swojej naiwności.
Widać,
że autor ma lekkie pióro. Książkę czyta się dosyć szybko oraz nie ma
skomplikowanych słów, mimo tła wydarzeń. Inną sprawą jest to, że pan Hewson
zagubił się w tym, co piszę. Na pewno ciekawym dodatkiem jest mapa
Wenecji, która została umieszczona na tyłach okładki. Dla mnie jest to
na pewno plus, bo oprócz kanału, łódek
oraz domu bohatera, dla mnie mało było tego miasta. Nie wyczułam
klimatu tego miejsca i gdyby nie nazwy danego miejsca, akcja równie
dobrze mogłaby rozgrywać się w Londynie, czy nawet w Warszawie.
Moja ocena: 2/10
Kurcze, szkoda, że jest taka słaba. W takim razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńAjj, zdecydowanie sobie odpuszczam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSzkoda bo tytuł zapowiadał się ciekawie :/
OdpowiedzUsuń