środa, 30 sierpnia 2017

49. Przeznaczeni


Autor: Holly Bourne
Tytuł: Przeznaczeni
Liczba stron: 445
Wydawnictwo: YA!
Kategoria: Literatura młodzieżowa 


Poppy Dawson to sarkastyczna siedemnastolatka, która nie wierzy w miłość. Nie lubi swojego miasta, a jedyną przyjemność czerpie z koncertów rockowych na Nocnym Graniu oraz spędzaniu czasu ze swoimi trzema przyjaciółkami. Pewnego dnia na jednym z takich wieczorów gra nowa kapela-Nerwobóle. Dzięki temu poznaje gitarzystę zespołu Noego i zmienia swoje przekonania. Z czasem okazuje się, że miłość Poppy oraz chłopaka jest niebezpieczna dla ludzkości.  

"Przeznaczonych" pożyczyłam w ciemno od koleżanki, która przed tym mi ją odradzała. Nie posłuchałam jej, bo często mamy inne gusta co do książek. W tym jednak przypadku niestety się zgadzamy. Ta pozycja nie jest najlepsza.  


Główną bohaterkę mogę opisać jednym słowem- hipokrytka. Śmieje się z dziewczyn, które według niej są typowymi plastikami, malującymi się wiele godzin, po czym sama robi te same czynności z godzinę, a kilka warstw tuszu do rzęs oraz pudru jest dla niej makijażem delikatnym. Poza tym nie lubi swojego miasta, lecz w dalszej części uważa, że jest bardzo fajne, gdyż nie ma hałasu takiego jak w Londynie. Szczerze mówiąc nie wiem, jakim cudem jest ona pilną uczennicą, skoro często ze swoimi przyjaciółkami wychodzi na piwo i kończy się to na kilku butelkach i szklankach rumu. Naturalnie następnego dnia idzie do szkoły z kacem, a jej rodzice są zadowoleni. Może jestem dziwna, ale tego nie pojmuje. Same przyjaciółki wydają się również głupie. Ruth jest puszczalska, Amanda nie do końca wie co się wokół niej dzieje, a Lizzy chce być dziennikarką i przez to wszystkim plecie, co usłyszy.  Śmieszy mnie również przemiana życiowa Noego. Chłopak to podręcznikowy badboy. Nie przepuści żadnej dziewczyny, bo jak sam stwierdził, był to jego sposób na leczenie depresji. Naturalnie po poznaniu Poppy, która co śmieszne zemdlała na jego widok, stał się dobry, uczynny i szarmancki. Tym bardziej to jest nieprawdopodobne, bo efekt taki był po tygodniu chodzenia. Ja niestety tego nie kupuje.  

Na co dzień Holly Bourne pracuje dla serwisu pomagającym młodzieży radzić sobie z trudnymi problemami. W książce widać, że w swojej debiutanckiej powieści chciała zawrzeć niektóre z nich. Główna bohaterka miała częste ataki paniki, Noe musiał radzić sobie z depresją. Niestety problemy te występują strasznie rzadko. Gdyby autorka skupiła się bardziej na tym temacie, a nie miłości, książka nabrałaby więcej na znaczeniu. A tak mamy 400(!) stron, z których wieje nudą. Nawet nie zastosowano jakiś wielkich dramatów, typowych dla młodzieżówek. Czyta się po prostu historię o tym, jak to Poppy i Noe chodzą na randki i wyznają sobie miłość, a gdzieś tam w oddali okazuje się, że jest zła pogoda, dzięki której dziewczyna nocuje u chłopaka. Dodatkowo nie został rozkręcony sztampowy wątek chłopaka-muzyka. Mam wrażenie, że bohater jest gitarzystą tylko dlatego, ponieważ Poppy czasem o tym mówi. Innym tematem wykorzystanym w powieści był katastrofizm miłości pary. Oczywiście nad tym piecze trzyma nie kto inny jak FBI(!). Przez większość utworu można dowiedzieć się jedynie o tej grupie jako dominującej i aroganckiej szefowej i lizusowatym, lekko ciapowatym asystencie. I tak naprawdę zaczynają robić coś sensownego dopiero w ostatnich rozdziałach.  To kolejna kwestia, która jest tak naprawdę wielkim niewypałem, gdyż nie wykorzystano go w pełni. 

Strasznie irytował mnie styl autorki. W książce występuje narracja pierwszoosobowa i z tego też względu pani Bourne postanowiła, że bohaterka będzie wypowiadać się na luzie. Miał odpowiadać młodemu pokoleniu, aby utożsamiać się z Poppy. Problem w tym, że tak nie wyszło.Czasami zamiast nastolatki odczuwałam dorosłą, która chce się odmłodzić takim wyrażaniem. Poza tym w książce było wiele opisów codziennych czynności, które mało kogo interesowały np. bohaterka poszła myć głowę i golić nogi. No i co z tego? Dzięki temu zastosowaniu utwór posiada kilkadziesiąt i tak zbędnych stron.  


Mam wrażenie, że pani Bourne miała tysiąc pomysłów na książkę. Problem w tym, że to wszystko, co zostało zawarte na stronach miałoby większy sens, gdyby wątki byłyby bardziej rozwinięte, a sam utwór bardziej dopracowany. Efekt wyszedł jak śmietnik. Wszystko bezmyślnie połączone i, prawdę mówiąc, nie wiem, czy przy ostatniej scenie miało to jakikolwiek sens. Na tylnej okładce jest fragment wypowiedzi z brytyjskiej gazety: "Zapomnijcie o Romeo i Julii. Poznajcie Noego i Poppy". Zdecydowanie nie bcie tego. To nie jest dobra pozycja! 

Moja ocena: 2/10

6 komentarzy:

  1. Szkoda, bo biorąc pod uwagę jakie autorka ma doświadczenia z pracy z trudną młodzieżą mogłaby lepiej wykazać się i skupić na opisie bohaterów zmagających się z problemami. Gdyby tak było, to książką byłabym zainteresowana lecz szkoda tracić czas i pieniądze na równie beznadziejne w swojej istocie książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam już o tej książce i były to słabe opinie, dlatego nigdy nie byłam przekonana, aby po nią sięgnąć. Teraz na pewno nie zamierzam tracić czasu na taką historię.
    pozdrawiam,
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zobaczyłam tą książkę przez przypadek i spodobała mi się okładka. Miała ją w odległych planach przeczytać, ale widzę, że nie warto :/

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zwróciłam uwagi na ten tytuł wcześniej i teraz już też na pewno tego nie zrobię. Myślę, że główna bohaterka doprowadzałaby mnie do szału.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tej książki chociaż wiele o niej słyszałam. Muszę chyba nadrobić zaległości i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat.
    http://book-and-lifestyle.blogspot.com/2017/08/brad-praks-siedz-cicho.html

    OdpowiedzUsuń