środa, 21 listopada 2018

98. Pocałunek Cesarza




Autor: Sylwia Bachleda
Tytuł: Pocałunek Cesarza
Wydawnictwo: Novae Res
Kategoria: Romans

  Charlotte to młoda arystokratka z XIX-wiecznej Francji. Oczekuje powrotu swojego 
narzeczonego Viktora, którego bardzo kocha. Jednak, kiedy ten się zjawia, porzuca dziewczynę. Zrozpaczona, znajduję pociechę u swojego sąsiada Franciszka. Niedługo jednak dostaje zaproszenie do Wersalu, a tam spotka kolejnego adoratora, czyli samego cesarza Francji. I o ile dla Charlotte wyprawa wydaje się bardzo ekscytująca, to z każdym dniem intrygi oraz wydarzenia powodują odmienne odczucia.  

 Przyznam szczerze, że bardzo dawno nie miałam aż tak sprzecznych emocji podczas 
czytania książki. Zwłaszcza kiedy tyczy się to romansu. Nie mogę jednak powiedzieć, aby były to tylko pozytywne odczucia. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że debiut Sylwii Bachledy mnie nie zaskoczył.  

Na wstępie muszę powiedzieć, że mimo osadzonego czasu historycznego, sama fabuła 
nie ma za dużo wspólnego z tym okresem. Przykładem jest, chociażby fakt, że Francja w tym czasie nie posiadała cesarza Aleksandra. Dodatkowo zachowanie dziewczyny znacznie różni się od norm obowiązujących w tamtych czasach. Zapewne każdy kto od jakiegoś czasu czyta mojego bloga wie, że uwielbiam książki osadzone w historycznym okresie. Więc jak pewnie się domyślacie, byłam zawiedziona takim zabiegiem. Bo gdyby jedynie postać cesarza była wymyślona, to bym jakoś to przeżyła, jednak zachowanie dziewczyny nie wskazuje na dorosłą arystokratkę, tylko współczesną nastolatkę. A jak można się spodziewać, zasady kobiet w epokach są różne.  

Przyznam szczerze, że przez pierwsze dwieście stron książka mnie denerwowała. 
Spowodowane było to fabułą skupiającą się jedynie na miłosnym czworokącie(!). I ja wiem, że to romans więc coś takiego jest na początku dziennym, lecz jeśli główna bohaterka rozmyśla jedynie nad tym, jak pożąda i obściskuje się z trzema mężczyznami, staje się to trochę męczące i odpychające, nawet w romansie. Jednak potem fabuła zaczyna schodzić na drugi, powiedziałabym nawet właściwy tor. Nie jest to co prawda zwrot akcji, który nigdzie się wcześniej nie pojawił, lecz według mnie był jak najbardziej potrzebny. Nie usunął on co prawa scen miłosnych, ale “przewietrzył” trochę fabułę.  

 Niestety nie polubiłam się z żadnym z postaci tam występujących. Charlotte mimo wyglądu 
i pochodzenia, to zdecydowanie najgorsza partia na przyjaźń, a zwłaszcza na miłość. Łamie przyrzeczenia, zdradza swoich partnerów z następnymi, którzy rozbudzają jej pożądania, a przy tym nie ma nawet wyrzutów sumienia. Mężczyźni również mnie nie powalili. Viktor i Franciszek mimo obietnic walki o ukochaną, uciekają, łapiąc pierwszą lepszą okazję. Natomiast co by nie mówić o cesarzu, jedyny umie walczyć o kobietę, którą kocha. Mam też wrażenie, że jego charakter jest najbardziej wyrazisty. Czasami nawet był dla mnie zbyt nachalny, co dla człowieka z jego statusem jest bardzo dziwne. Aczkolwiek chyba jego postać przypadła mi najbardziej do gustu.  

Styl autorki jest typowy dla polskich pisarek, dlatego też książkę czyta się naprawę
 szybko oraz bez jakichkolwiek trudności. Do wizualnej strony utworu również nie mogę się przyczepić. Zwłaszcza pod względem okładki, na którą pokusiły się i pokusi kilka okładkowych srok.  

 Jak już wspomniałam “Pocałunek Cesarza” to debiut pisarski. I podczas czytania
 bardzo się to czuje, zwłaszcza pod względem fabuły i jej powolne rozkręcanie. Myślę, że jeśli druga część tej książki będzie co najmniej taka jak druga połowa pierwszej, albo i nawet lepsza to seria zdecydowanie zyska, jak i historia Charlotte. Sądzę “Pocałunek Cesarza” spodoba się miłośnikom romansów, który jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.  

Moja ocena: 5/10 

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuje autorce Sylwii Bachledzie!

4 komentarze:

  1. Ojojoj, rezygnuję. Zbyt dużo mankamentów... No i ci bohaterowie.

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za romansami, więc raczej podziękuję. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń