Tytuł: Chemik
Liczba stron: 568
Wydawnictwo: Edipresse Polska S.A.
Kategoria: Thriller
Wydanie: 11 kwietnia 2017
Alex kiedyś była tajną agentką bardzo tajemniczej
agencji rządowej. Była, ponieważ trzy lata wcześniej próbowano ją zabić. Teraz
ukrywa się w neutralnych miejscowościach, zmieniając swoją tożsamość jak
rękawiczki. Jednak pewnego dnia były kolega z pracy kontaktuje się z dziewczyną
w sprawie nowego oraz bardzo ważnego zlecenia. Po głębszej analizie Alex zgadza
się na układ, który pozwoli jej odzyskać wolność. Z tego powodu porywa
mężczyznę, pracownika mafii meksykańskiej. Problem zaczyna się w momencie,
kiedy do dziewczyny zaczyna docierać, że jej więzień nie jest tym, za kogo uznała
go agencja.
Stephenie Meyer raczej nie trzeba nikomu przedstawiać.
Wszyscy znają sagę „Zmierzch”, chociażby z filmu. Sama zapoznałam się z
twórczością tej autorki dopiero podczas „Intruza”, który według mnie nie był
zły. O dziwo nie przeczytałam jeszcze książek o wampirach i zwykłej dziewczynie
Belli, ale podejrzewam, że raczej się to nie zmieni. Natomiast sięgnęłam po
najnowszą części pani Meyer. Czy jest ona dobra? Ma swoje mocne i słabe strony.
Pierwsze co się rzuca po przeczytaniu pierwszych stron
to myśl „Gdzie są istoty nadprzyrodzone?”. Większość książek tej autorki są
związane z fantastyką czy science fiction. Natomiast ten utwór nie ma ani
wampirów, ani kosmitów. Pani Meyer postanowiła zmienić kierunek swoich dzieł,
jednak niestety wszystko sprowadza się do wątków miłosnych. Był on dla mnie
lekkim nieporozumieniem, zważając na postacie, które w żaden sposób do siebie
nie pasowały. Myślę, że jeśli autorka skroiłaby ten wątek, efekt zmieniłby się
na lepsze. Natomiast na plus wyszła fabuła niebezpiecznego życia Alex. Było to
znacznie ciekawsze oraz szybciej się czytało tego typu wydarzenia. Nie
mogę powiedzieć, że te klimaty były oryginalne oraz treść powalała z krzesła,
ale lekkość pióra autorki i szybkość akcji sprawiały, że nie mogłam oderwać się
od książki.
Niestety, ale najgorsze w książce są postacie. Autorka
ewidentnie miała jakiś zamiar co do nich, jednak efekt był odwrotny. W szczególności
zaznaczam tu osobę Daniela Beacha, czyli porwanego. Pani Meyer nagromadziła w
mężczyźnie tyle dobrych cech, że stało się to niesmaczne. Altruista, kochający
bliskich, wybacza wszystkim złe uczynki i koszmarnie mdły. Chce wszystkim w
koło pomagać, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie podoła. Czasami miałam
wrażenie, że to tylko maska i zaraz się pokaże jako pomocnik „tych złych”.
Niestety, ale tak się nie stało. Do samego końca był mdłym Danielem. Totalnym
przeciwieństwem tej papki ciepłego kisielu jest jego brat bliźniak Kevin.
Szczerze mówiąc, wyobraziłam go sobie jako Bruce’a Willisa ze „Szklanej
pułapki”. Znacznie bardziej go polubiłam niż Daniela, choć nie jest to moja
miłość życia. No i jako wisienkę na koniec zostawiłam sobie główną bohaterkę.
Dziewczyna do pierwszej połowy zachowuje się jak psychopatka. Dodatkowo posiada
duże ilości płynów do zabijania. Nikt normalny nie chciałby z nią przebywać.
Przez swoje ucieczki ciągle jest poobijana i połamała. Jednak jej siła woli
sprawia, że się nie poddaje. Natomiast od drugiej połowy jej myśli są
zaprzątane miłością do Daniela. Znacznie polubiłam Alex z pierwszej części.
Jest intrygująca, ale także bardzo niebezpieczna. I z tego też powodu wielkim
nieporozumieniem jest połączenie Daniela i Alex. Ta para jest taka inna, że nie
rozumiem, jakim cudem zakochali się w sobie. W tym przypadku „miłość jest
dziwna” najbardziej odpowiada.
Gdyby autorka skupiła się bardziej na wątkach
thrillera, byłabym bardziej usatysfakcjonowana.
Niestety tak się nie stało i myślę, że w przypadku pani Meyer nigdy nie
stanie. A szkoda, bo książka miała potencjał. Sam utwór nie był zły. Jednak nie
był też dobry. Na moje szczęście nie oczekiwałam czegoś wybitnego.
Moja ocena: 6/10