Autor: Colleen Hoover
Tytuł: Too late
Kategoria: Romans
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Sloan żyje w toksycznym związku z Asą, który jest w niej obsesyjnie zakochany. Sam mężczyzna nie stroni od alkoholu, narkotyków, imprez i seksu. Sloan znosi to, aby zapewnić opiekę niepełnosprawnemu bratu. Traci jednak nadzieje, że pewnego dnia wyrwie się z piekła, jakie urządza jej Asa. Jednak w jej życiu pojawia się Carter, który okazuje się całkiem inny niż jej chłopak. Poza tym jego pobudki przyjaźni z Asą są inne niż te, które kreuje.
Moja miłość do książek Colleen Hoover rozpoczęła się w liceum, kiedy to w ciemno kupiłam “Hopeless”. Potem wyczekiwałam premier kolejnych pozycji i za każdym razem byłam zauroczona opowiadanymi historiami. Jednak w pewnym momencie czar prysł i zaczęło mi być trochę nie po drodze z twórczością. Po długim okresie postanowiłam jednak znowu coś od niej przeczytać i padło na “Too late”.
Historia od początku wydawała się inna w porównaniu do poprzednich słodkich miłostek bohaterów połączonych z przeciwnością losu. Dużo w niej mroku i wulgarności. Spowodowane jest to
w głównej mierze osobą Asy. Jego obsesyjne zachowanie w stosunku do Sloan, a także jego sposób myślenia i zawód, w jakim się zajmuje, powoduje negatywną atmosferę przez większość książki. Przez to też nie odczuwałam pojawienia się uroczych chwil. A jest ich kilka, zważywszy na gatunek tej książki. Oczywiście nie dotyczą one Asy, a raczej zakazanego romansu pomiędzy Sloan
a Carterem. Według mnie wątek ten wyszedł przyzwoicie. Nie odpychał, a wręcz chciałam go czytać więcej i zapewniał światełko w tym toksycznym świecie. Poza tym zachowanie Asy powodowało,
że od początku kibicowałam parze.
Nie ukrywam, że wątek tajnego agenta w świecie narkotykowym to coś, co zachęciło mnie do sięgnięcia po “Too late”. Myślałam, że doda on dreszczyku emocji podobnego z thrillerów. Poza tym nie spotkałam się jeszcze z taką treścią w tym gatunku. Efekt średnio mnie jednak zadowolił.
W większości tej opowieści mało skupiono się na tym wątku i chyba dopiero przy końcu historii
(i kilku epilogach) zawód agenta, jaki posiada Carter, bo to o nim mowa, miał jakieś znaczenie. Wcześniej mężczyzna głównie był skupiony na dziewczynie, a nie swojej misji. Swoją drogą jest on najgorszym tajnym agentem i najmniej odpowiednią osobą do takiego zadania. Nie kieruje się dobrem śledztwa,
a uczuciami.
Zdecydowanie najbardziej wyróżniającą postacią książki jest Asa. To osoba, którą nienawidzi się od pierwszych stron. I nawet kiedy przez kilka sekund miałam do niego cień współczucia spowodowany wspomnieniami mężczyzny, to szybko to się zmieniało, bo Asa coś odwalił i chciałam walnąć go
w twarz. Nie mniej jednak to chyba najlepiej skonstruowana postać przez Hoover, a przynajmniej
z tych książek, które przeczytałam. Wywoływał jednoznaczne emocje, a przy tym zostało wyjaśnione, co kierowało go w podejmowanych decyzjach. A przy tym był swojego rodzaju nowością wśród charakterów stworzonych przez autorkę. Nie mogę tego samego powiedzieć
o reszcie głównych bohaterów. Sloan według mnie jest strasznie nijaka. Oczywiście współczułam jej, ale przy tym wszystkim wkurzała mnie jej naiwność. Jak na kobietę, która żyła w trudnych warunkach, można ją było wkręcić w dosłownie wszystko. Natomiast Carter to typowy główny bohater powieści Colleen Hoover. Cholerny ideał, a przy tym koleś z sąsiedztwa i altruista. Nawet wygląd ma ten sam co w innych powieściach autorki. I jeśli ma się do wyboru jego lub Ase, to raczej oczywiste kogo się typuje. Jednakże to dalej ten sam model faceta. Trochę mnie już to denerwuje,
bo Hoover potrafiła stworzyć ciekawe postacie, które nie miały swojego odwzorowania w innych książkach.
Jak sama autorka przyznaje, pisanie tej książki było jej odskocznią od blokady twórczej przy innych powieściach. Z tego też względu wiele czytelników mogło ją przeczytać przed wydaniem na platformie Wattpad. I oczywiście, styl autorki został zachowany. Jednak po formie rozdziałów występujących w drugiej połowie książki widać, że nie była to opowieść przeznaczona do wydania. Pojawiają się tam prologi, epilogi i epilogi epilogów. Według mnie mogłoby tam nie być części
z nich, aby czytelnik sam się tego domyślił. W przypadku prologu można też było po prostu wspomnieć o opowiadanej tam historii w głównej części książki, po poprawkach wydawniczych. Jednakże wyszło, jak wyszło.
To był udany powrót do książek autorki. “Too late” mimo kilku mankamentów wypada dla mnie dobrze. Byłam zainteresowana historią i kibicowałam bohaterom od ich pierwszego spotkania.
Poza tym główny antagonista to postać, która na długo zapadnie mi w pamięci. Colleen Hoover dobrze stworzyła mroczne klimaty i jeśli mam być szczera, to chciałabym, aby występowały w większej ilości jej powieści.
Moja ocena: 6,5/10
Miło wspominam spotkanie z tą książką :)
OdpowiedzUsuńToo Late to jedyna książka Hoover, która nie wyprowadziła mnie z równowagi. Tylko dzięki niej kupiłam jej najnowszą powieść, której jestem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Na pewno będę czytała tę książkę, bo bardzo lubią twórczość autorki. 😊
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę tej pani i jakoś nie do końca mnie zachwyciłam, ale wiem też, że dam jej jeszcze jedną szansę. ;)
OdpowiedzUsuńCzytało się dobrze, ale nie ukrywam, że spodziewałam się jednak większego wow :)
OdpowiedzUsuń