piątek, 23 marca 2018

69. Tajemne miasto


Autor: CJ. Daugherty, Carina Rozenfeld 
Tytuł: Tajemny Ogień 
Cykl: Tajemny Ogień (cz.2)
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Moondrive, Wydawnictwo Otwarte
Kategoria: Young Adult, Paranormalne 

Dalsza część historii Taylor i Sachy, którzy próbują odkryć, w jaki sposób uratować chłopaka przed klątwą. W tym celu ukrywają się w oksfordzkim kolegium Świętego Wilfreda, głównej siedziby alchemików, czyli osób posiadających moc dzięki cząsteczkom atomów z otaczającego ich świata. Czasu mają niewiele, a dodatkowo na drodze stoi parający złą magią alchemik.  

Po udanej pierwszej części zaczęłam z wielkim trudem czytać "Tajemne miasto". Byłam ciekawa, co dzieje się w świecie Taylor i Sachy. No i nie ukrywam, miałam co do tej części spore oczekiwania. I jak to z seriami bywa, nic temu nie sprostało. Ale zacznę od początku.  

Pierwsze co mnie rozczarowało to bohaterowie. Autorki tak je spłyciły, tak zmieniły w ciepłe kluchy, że aż złapałam się za głowę. Taylor zamieniła się w naprawdę denerwującą postać. Taka typowo wkurzająca jak Alie z serii "Wybrani" pani Daugherty. Mało myśli, ciągle stęka, jęczy i narzeka albo chce płakać. Po prostu aż chce się ją walnąć w twarz, aby zaczęła myśleć racjonalnie. Sacha również się zmienił na gorsze. W poprzedniej części lubił niebezpieczeństwo, złe towarzystwo i nielegalne gry.  W "Tajemnym mieście" to STRASZNIE CIEPŁA KLUCHA. Gdyby mógł, to latałby za Taylor i ją na okrągło dowartościowywał. Szczerze mówiąc, przy wątkach z nim związanych chciało mi się wymiotować. Dlaczego autorki zrobiły taką krzywdę i stworzyły tak bezbarwną postać?! I pewnie myślicie sobie "Ale jest jeszcze buntowniczka Luiza!". No i tutaj moje rozczarowanie jest największe. Niestety i ją autorki zmieniły. Raptem zaczęła latać za Taylor jak rzep do psiego ogona. A od stu ostatnich stron okazuje się, że ma swoją ukrytą miłość. Rozumiem, że to w końcu człowiek, który ma swoje życie, ale nie tak została przedstawiona w poprzedniej części. Oczekiwałam zaborczej, pyskatej i niegrzecznej Luizy, a otrzymałam cackającą się jakby nad jajkiem, lubiącą ludzi.   

Sama fabuła była lekko nudnawa. Oczekiwałam troszeczkę więcej bijatyki, ataków czy nawet podróży w poszukiwaniu odpowiedzi na ich problem. Niestety, ale było tego zdecydowanie za mało. Tego typu akcji można policzyć na palcach.  Najwięcej natomiast jest dialogów wspierających Taylor. I kiedy z początku jest to jeszcze znośne, to z każdą ilością stron jest to coraz bardziej mdłe. Natomiast jak były te minimalistyczne wątki akcji, szybko się kończyły. Uważam, że pod względem przedstawionej treści autorki nie wykorzystały całego potencjału. Historia mogła być sto razu ciekawsza, nawet pod względem romansu. W moim odczuciu powstanie tej części było spowodowane tylko i wyłącznie względami materialnymi. Gdyby nie zakończenie, to nic z tej książki nie wnosiłoby do wątków z poprzedniej książki. Potencjał złego alchemika również nie został wykorzystany. Więcej się rozmawiało tym, że jest zły i dziwny niż jako postaci zagrażającej światu. Może wymagam za wiele, ale jeśli pojawiłoby się kilka rozdziałów o psychologii jego postaci i tym, co go kieruje, to ten utwór byłby zdecydowanie ciekawszy. A tak stał się jedną z szarych postaci tej książki. 

Próbuję znaleźć jakiś pozytyw w " Tajemnym mieście", ale niestety nie mogę. Wszystko w tej książce było nie tak. Nawet w stylu utworu autorki zawaliły, dając przydługie opisy zastosowania "alchemicznej magii", które w moim odczuciu były charakterystyką doświadczenia z podręcznika od fizyki. Domyślam się, że ich celem było ukazanie w naukowy sposób jak działa moc bohaterki, jednak dla mnie było to coś bardzo nudnego i mającego małą wagę do fabuły. Z wielkim bólem muszę stwierdzić, że "Tajemne miasto" to wielkie rozczarowanie. Bohaterowie stali się ciepłymi kluchami, wątki nie powalają, a i zakończenie było totalnie przewidywalne.
  

Ja wiem, zawsze tak jest z serią, że kolejne części nie są dobre. No, ale tutaj nie ma żadnego zaskoczenia. Wszystko do bólu przewidywalne i aż za bardzo typowe dla młodzieżówek. Mam wrażenie, że w tej części dominował styl pani Daugherty. Wiele rzeczy z tej książki przypomina mi to, co czytałam w serii "Wybrani". Tylko problem w tym, że powstało coś jeszcze gorszego. I jest to bardzo smutne, zwłaszcza przy tak obiecującej się pierwszej części. Na szczęście seria zatrzymała się na drugim tomie. Zdecydowanie nie będę przez to płakać.  

Moja ocena: 3/10


6 komentarzy:

  1. Oj, nie zamierzam sięgać. Wiele opinii było o tej ksiązce kilka miesięcy temu. Jednak dobrze, że się nie skusiłam.
    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak bardzo rozczarowuje, schematy nie są złe, ale trzeba umieć je ciekawie i oryginalnie wykorzystać :(
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne zdjęcie ;) pomimo tego, iż książka Cię rozczarowała, to być może sięgnę po nią w przyszłości :) muszę sprawdzić to sama ;)

    Pozdrawiam,
    ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Autorkę znam z innej serii i szczerze nie spodziewam się po niej wiele :/ pisze dość przewidująco jednak może dam jej 'drugą szanse' :D
    Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń