niedziela, 17 grudnia 2017

62. Harry Potter i Przeklęte Dziecko



Autor: J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Tytuł: Harry Potter i Przeklęte dziecko
Seria: Harry Potter (cz.8)
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Media Rodzina
Kategoria: Literatura młodzieżowa, fantasy


Dziewiętnaście lat po wydarzeniach z bitwy w Hogwarcie, Harry jest pracownikiem w Ministerstwie Magii oraz ojcem trójki dzieci. Ma on jednak problemy w pracy, a i najmłodszy syn również nie daje mu odetchnąć. Sam Albus też nie ma łatwo. Nie przypomina swojego ojca oraz nie dostał się do Gryfindoru jak reszta jego rodzeństwa, wskutek został opiętnowany przez swoich rówieśników jako (lekko mówiąc) niedorobionego. Jedyne oparcie znajduję w swoim przyjacielu Scorpiusie Malfoyu, który jest tak samo traktowany przez innych. Pewnego dnia Albus wpada na pomysł, który miał z początku dać chłopcom wiele przygód, lecz z czasem wpędzi ich w jeszcze większe tarapaty.  

Kiedy w Polsce został wydany "Harry Potter i Przeklęte Dziecko", przez pierwsze tygodnie można było go spotkać dosłownie wszędzie. Każda księgarnia, każdy market, chyba nawet Rossman miał możliwość kupna. Można by powiedzieć, że gdybyśmy otworzyli lodówkę, to i stamtąd wyskoczyłby żółty egzemplarz. Jestem fanką Harrego, ale szczerze mówiąc, nie oszalałam wtedy na punkcie tej książki. Duży rozgłos oraz dodatkowi autorzy zdecydowanie mnie zniechęcili. Minął jednak rok, a mnie skusiło, aby dowiedzieć się, o co tyle szumu. Czytałam wiele recenzji: pochlebnych i tych zdecydowanie mniej i czas na mały kamyczek w postaci mojej opinii na temat scenariusza do sztuki ze świata magii.  


Zacznijmy od tego, że byłam lekko sceptycznie nastawiona przed lekturą. Naczytałam się o Harrym jako totalnym kretynie oraz równie głupim Ronie i całej reszcie. Nie nastawiałam się również na jakieś wielce wybitne dzieło, gdyż jak już wspomniałam, to nie jest utwór tylko i wyłącznie Rowling. I muszę przyznać, że nie żałuje przeczytania tej książki, zwłaszcza po roku od wydania. Miała ona
swoje wady, ale i pozytywy. Czy postacie były kretynami? Troszkę.  Zwłaszcza tutaj mowa o Ronie. W trakcie czytania nie rozumiałam, jakim cudem stał się on dowcipnisiem. Przez wszystkie 7 części nie interesował się żartami, a tutaj stara się wygłupiać na każdym kroku. Fakt, w całej serii nie był zbyt inteligentny, lecz w "Przeklętym Dziecku" trochę przesadzili. Harry natomiast stał się inny przez swoje zapracowanie. Nie jest już nastolatkiem, który musi walczyć z Voldemortem, bo szuka rozwiązań na pokonanie innych złoczyńców. Nie umie się dogadać z Albusem, bo według niego jest inny, ale dla mnie to czysta kopia Harrego. Podobnie myślą, zachowują się i najbardziej zależy im na przyjaciołach. Zauważyłam, że czytając coraz więcej o chłopaku, tak naprawdę bardziej go odrywałam. Z początku naburmuszony i tajemniczy … stawał się sympatycznym i wesołym nastolatkiem. Polubiłam go, lecz mimo wszystko najbardziej wolałam Scorpiusa. Wyobrażałam go sobie jako lekko odmienioną kopię Dragona, ale otrzymałam coś o wiele lepszego. Okazał się wesołym, miłym, bystrym oraz dowcipnym chłopakiem. Totalne przeciwieństwo ojca w okresie młodzieńczych lat. Natomiast tytuł najbardziej wkurzającej bohaterki dostaje Hermiona! Jej postać nigdy mnie bardziej nie denerwowała jak w tej części. Była jeszcze bardziej protekcjonalna oraz wyskakiwała z kominka w momentach, których w ogóle nie rozumiem.  

Nie chcę spojlerować, lecz wątek Delphi wydał mi się tak naciągany, że przy końcowych scenach nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. To było tak idiotyczne, że nawet zachowanie Rona było dla mnie bardziej logiczne. Myślę, że gdyby scenarzyści poszli w inną stronę, omijając wątek Delphi, wyszłoby to na lepsze dla całego przedsięwzięcia. A tak okazał się trochę... fanficowy. Bo nie oszukujmy się, niektóre osoby czytające "Przeklętego Dzieciaka" na pewno czytały podobne wątki na wattpadzie lub innej stronie. Dla mnie pomysł był trochę nietrafiony. Cała reszta fabuły była dla mnie okej.  Podczas poszukiwań Albusa i Scorpiusa czasami miałam wrażenie, że chłopaki bawią się ze swoimi ojcami w ganianego. I zazwyczaj to oni wygrywali.  Do samego wątku Diggorego raczej nic nie mam. Było miło przypomnieć sobie coś, co praktycznie w dwóch ostatnich częściach o Harrym zostało zapomniane.  

Jak już wspomniałam, to nie jest powieść, tylko scenariusz do sztuki, specjalnie napisany na potrzeby teatru.  Wiele osób pewnie wie, że cały ten pomysł od początku wzbudzał kontrowersje. Najpierw były to różne opinie z powodu samej koncepcji wystawienia sztuki. Potem jednak największa fala oburzenia przyszła wraz pojawieniem się informacji o aktorce grającej Hermione. Każdy (w tym ja), który choć trochę wyobrażał sobie ją jako blondynkę Emme Watson nieźle się zdziwił, gdy okazało się, że odtwórczynią tej roli będzie czarnoskóra Noma Dumezweni. No i wiele osób niespecjalnie jest zadowolonych z wydania takiej formy jako książki. Mnie osobiście bardziej pasuje jako scenariusz. Zawsze świetnie czułam się z tego typu tekstem, więc jeszcze bardziej się ucieszyłam. 

Zdania co do "Przeklętego Dzieciaka" są podzielone. Jedni uważają, że to fajny dodatek dla fanów, którzy nie pogodzili się z końcem serii. Inni natomiast uważają ją jako zbędny ściągacz kasy. Moja opinia chyba jest tak pośrodku. Fajnie było przeczytać co działo się 19 lat po bitwie w Hogwarcie. Jednak ja miałam całkiem inne wyobrażenia. Poza tym, gdyby nie powstała ta część, świat by się nie zawalił. Nie zakupiłam sobie egzemplarza i raczej tego nie zrobię. Nie czuję przymusu. Myślę jednak, że warto ją przeczytać. Dla samego przekonania się, o co z nią chodzi.  

Moja ocena: 6/10

9 komentarzy:

  1. Moim zdaniem to na deskach teatru może wyglądać przyjemnie - ale jako coś do czytania kompletnie się nie sprawdza ;/ No i to mi bardziej przypominało fanfiction, a nie coś, w czym palce maczała Rowling.

    OdpowiedzUsuń
  2. ''Harry'ego'' mam jeszcze przed sobą, więc jak już nadrobię to pewnie sięgnę też po tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okropne, w ogóle nie pasujące do klimatu uniwersum Harry'ego Pottera. Dialogi słabe, naciągane i niewiarygodne. Sam pomysł na fabułę oklepany i przedstawiony niedojrzale. Jestem wielką fanką książek o Harrym, a to mi tylko zniszczyło obraz Chłopca, Który Przeżył :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie będę jedyną osobą, która nie jest zainteresowana tą książką.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem zainteresowana :) Więc jest nas dwie ;)

      Usuń
  5. Przeczytałam, bo jestem z pokolenia dalej czekającego na Sowę z Hogwartu. I miałam podobne odczucia jak Katrina z Drewnianego Mostu. Na scenie się sprawdzi, ale do czytania...zupełnie inny klimat niż w pozostałych książkach z serii o Chłopcu, Który Przeżył.
    Przeczytać można ale bez większej rewelacji.

    Pozdrawiam serdecznie :)
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja osobiście się zawiodłam i jestem pewna, że nie wrócę do tej książki ponownie, mimo że kocham HP i pierwotne części przeczytam jeszcze nie raz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Musze sie wkońcu za to zabrać bo książka stoi na półce i stoi a ja zawsze biore coś innego..:D
    Buziaczki i zapraszam do nas.<33
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem, że to nie pełnowartościowy tom HP, ale ja i tak byłam nim zachwycona ;)

    OdpowiedzUsuń