niedziela, 17 listopada 2019

134. Stranger Thing. Mroczne Umysły




Autor: Gwenda Bond
Tytuł: Stranger Things. Mroczne Umysły
Seria: Stranger Things
Kategoria: Science Fiction
Wydawnictwo: Poradnia K

Koniec lat 60. Studentka Terry Ives dowiaduje się o badaniach w laboratorium w okolicy jej kampusu, postanawia zastąpić swoją współlokatorkę, która z nich zrezygnowała.  Jednak szybko zdaje sobie sprawę, że nie jest to zwykły test, a dodatkowo każdemu z badanych podawane są narkotyki. Wraz z nowymi przyjaciółmi postanawia dowiedzieć się co tak naprawdę robi dr. Brennon, a jednocześnie chce uratować małą dziewczynkę Kali, która jest obiektem testów.  

Stranger thinks” to serial, który obejrzałam na jego fali największej popularności, czyli w ubiegłe wakacje. I muszę przyznać, że z początku był on dla mnie średni. Chyba w połowie pierwszego sezonu naprawdę się wciągnęłam i polubiłam tę bandę dzieciaków na czele z Dustinem. Tak więc z dużym zaciekawieniem czytałam na temat książkowych prequeli. Jednym z takich powieści jest “Stranger things. Mroczne umysły”, czyli historia rodziny Jedenastki.  

Na samym wstępie muszę powiedzieć, że bardzo podobało mi się, w którą stronę poszła autorka pod względem zjawisk paranormalnych. A mianowicie pierwsze skrzypce grają moce poszczególnych osób i ich badań z użyciem narkotyków. W serialu mało jest opowiedziane o innych osobach z podobnymi zdolnościami co Jedenastka. Zdaje się, że kiedy został w końcu poruszony ten wątek, to fani przyjęli go negatywnie, czego ani trochę nie rozumiem. Tutaj poznajemy małą Kali, która występowała również w tym jedynym odcinku, a razem z tym zapoznajemy się z jej mocami. Dodatkowo pojawiają się takie postacie jak: Alice, Gloria i Ken, które dzięki badaniom również mogą robić więcej niż zwykli ludzie. Uważam, że ten wątek jest najmocniejszą stroną tej powieści. Wszystko zostało przedstawione z odpowiednią szczegółowością, a jednocześnie bohaterowie nie ukazują mocy jak w kreskówkach czy filmach o super bohaterach.  

Miałam momentami wrażenie, że wszyscy pracujący przy badaniach wraz z bohaterką są debilami, którzy nie umieją przewidzieć komplikacji lub prostych ruchów taktycznych. Doktorzy w tym sam Brennan nie przewidywali, że badani mogą ich oszukiwać i na ślepo wierzyli w osiągnięty cel. Poza tym nie mieli obaw, gdy zostawiali ich samych i nie zamykali drzwi na klucz. Tak jak by przez ten czas cała czwórka miała nie wykonywać żadnych czynności życiowych w tym myślenia. Sam wątek tajno-szpiegowski wyszedł również słabo, gdyż autorka nie zastosowała jedynie podstawowe techniki śledzenia i kontrolowania. Rozumiem, że akcja dzieje się w końcówce lat 60. lecz nawet w wielu filmach o podobnej tematyce pokazane jest więcej działań, dzięki którym tajniacy mogli otrzymać informację. Dodatkowo, jeśli fabuła skupia się na tajnym środowisku, to raczej oczekuje się zaskakujących rozwiązań, a niestety tutaj wszystkiego można było się spodziewać. Natomiast główna bohaterka działała nieroztropnie. Tak jak by jej działania nie miały mieć negatywnych skutków. Robiła to, na co miała ochotę, nie przemyślawszy wcześniej planu.  

Dużym plusem w książce okazał się czarny charakter, czyli doktor Brenner. To osoba, która zna swój intelekt i nie ukrywa tego. Dzięki temu czuje się za lepszego od innych. I trochę się nie dziwię, gdyż wiele działań jego współpracowników pokazuje ich nie profesjonalizm przy tak ważnych badaniach. Aczkolwiek momentami również daje się nabrać na działania grupy badanych. Poza tym Brenner to postać nieprzewidywalna. Nie mogłam się domyślić jak będzie reagował na poczynania Terry czy Kali.  

Pojawił się również wątek miłosny. Bo w końcu Jedenastka musiała jakoś powstać. Nie jest to jednak romans niczym z erotyku. To raczej relacja miłosna z kilkuletnim stażem, której los zależy od tego, jak potoczy się wojna w Wietnamie. Wątek jest na drugim planie i nie przesłania on akcji w laboratorium. I po tym, co widziałam w serialu (a na pewno w pierwszych dwóch sezonach), nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Ta historia to przede wszystkim zjawiska paranormalne.  

Całość czyta się przyjemnie i szybko. Historia przedstawiana jest z perspektywy Terry, Alice, Glorii i Kena. Problem w tym, że autorka nie zastosowała za dużo zwrotów akcji. W pewnym momencie historia badanych staje się strasznie monotonna. Brakuje również elementu grozy i tajemniczości, które są fundamentem dla serialu. Dodatkowo, jak wspomniałam wcześniej, momentami miałam wrażenie, że postacie tam występujące to debile. Natomiast widać, że autorka starała się wmieszać popkulturę do życia bohaterów. Pojawiają się, chociażby “Władca pierścieni” czy komiksy Marvela. Według mnie mogła się pokusić o jeszcze więcej, bo pod tym względem czuję niedosyt.  

Gwenda Bond próbowała stworzyć świat odpowiadający temu, który można zaobserwować w serialu “Stranger Things”. Problem w tym, że pod wieloma względami jej się to nie udało. Historia miała przedstawić początki laboratorium pełne grozy i tajemniczości, w pewnym momencie staje się monotonna. Nie mówiąc już o stworzonych postaciach. I podsumowując, wszystkie plusy i minusy stwierdzam, że ta książka to jedynie dodatek do serialu.  Można zapoznać się z historią matki Jedenastki i samych badań w laboratorium. Jednak mam wrażenie, że fanom serialu, którzy bardzo poważnie podchodzą do szczegółów może się nie spodobać. Natomiast osoby chcące zapoznać się ze światem “Stranger Things” od tej właśnie książki nie odczują najważniejszych elementów z serialu. W moim odczuciu jest to raczej średnia powieść. 

Moja ocena: 5/10 
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi Czytampierwszy.pl   

4 komentarze:

  1. Oglądałam serial ale do książki mnie jakoś nie ciągnie.
    Pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę zostać przy serialu, który jest świetnie pomyślany i dopracowany!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam serialu, po recenzji wnioskuję, że książka ta za dobra nie jest, więc bez wyrzutów sumienia ją sobie odpuszczę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam wszystkie sezony :) Bardzo fajny serial :D

    OdpowiedzUsuń